No I stało się to czego od jakiegoś czasu się obawiałam.... Wiki, spryciula
nauczyła się wychodzić z łóżeczka :O Początkowe próby były dość nieśmiałe I
raczej odpuszczała sobie manewry wyłażenia I to mnie cieszyło :)
Dwa dni temu jak tylko położyłam ją na popołudniową drzemkę zajęłam się
słodkim lenistwem korzystając z chwili spokoju.... gorąca kawa I serial, to było
to! Akcja w serialu nabierała tempa gdy nagle drzwi od pokoju Wiktorii otworzyły
się z impetem a mała wkroczyła cała szczęśliwa (I chyba nawet troche zszokowana)
ze swojego triumfu. Mina mi zrzedła, przyznaję to uczciwie :) Miałam nadzieję że
była to jednorazowa sztuczka I do wieczora zapomni... jakże się myliłam!
Po kolacji, bajkach, zabawach zmęczona Wikusia została umieszczona w
łóżeczku. Minęło półgodziny I nic, nie pojawiła się w salonie. Odetchnęłam z
ulgą gdy nagle w drzwiach pojawiła się ONA ! No I usypianie odbyło się w salonie
przy radiu z kołysankami, potem przełożenie do łóżeczka I gotowe. Wtedy pojawił
się problem co mała narozrabia rano jak wstanie a ja się nie przebudzę???
Pozabezpieczałam wszelkie możliwe szafki, szafeczki I itp I co dalej?
Pułapka! :) To jest to :D
Na stoliku w salonie na talerzyku położyłam jagody (uwielbia je), obok
delicje I czekoladę :)
Rano obudził mnie okrzyk dochodzący z salonu „Ooooo!!!! Mniam,
mniam!!!!!”
Szybka kontrola sytuacji .... Moja pociecha wcinała jagódki cała szczęśliwa
:)
Pułapka poskutkowała :)
Najgorsze że teraz za nic nie zaśnie w łóżeczku bo zawzięcie z niego wyłazi
:/ Zasypia w salonie na kanapie.
Teraz pare fotek z naszego wykorzystywania słonecznego dnia na naszym ulubionym
placyku :)
Było trochę mroźno, ale to nic :) Czerwone policzki I nosy były ale w
zabawie nam to nie przeszkodziło :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz